Data:

środa, 25 stycznia 2012

Nowe figurki i bronie od Cobi. Jest coraz lepiej.

Cobi wypuściło własnie trzecią serię swoich figurek, które chyba miały być w zamyśle ich twórców jakimś rodzajem odpowiedzi na figurki od Lego.

Jednocześnie na polskim rynku pojawiły się atrakcyjne bronie i akcesoria do klockowych mini-figurek. Bronie te pasują też do figurek Lego. I nie trzeba już będzie -gdy ktoś zechce zbudować np. wojenną dioramę- zamawiać klockowej broni z innych krajów.
Ta wyprodukowana przez Cobi może spokojnie mierzyć się z tą od BrickArms i podobnych firm. Zwłaszcza modele z 3 serii figurek.
Szkoda tylko, że Cobi zmałpowało od Lego te głupie nieprzejrzyste folie.
Prędzej i więcej bym kupił jak by było przezroczyste.
Nikt chyba nie lubi kupować kota w worku.



Oczywiście Cobi nie produkuje już szajsowatych podróbek Lego. Jakość ich produktów rośnie cały czas. Widać, że im się chce, ale nadal występują pewne kłopoty jak np. pękające łatwo (czasem, bo nie wszystkie i nie zawsze) dłonie ludzików czy niektóre akcesoria.

Projekty niektórych zestawów też nie są tak dobre jak mogłyby być, albo inaczej: nie są takie jak nauczyło nas Lego, które rozpieszcza swoich fanów rozmaitymi smaczkami.
Weźmy taki samolot pasażerski, z tych dużych modeli. Lego miało niedawno w sprzedaży duży pasażerski samolot z otwieranymi drzwiami i prawdziwymi oknami. Jakiś czas po jego premierze Cobi wypuściło własny model, na licencji Boeinga, ale okna i drzwi dostał w formie naklejek - mogli to lepiej opracować.

Ale fakt faktem, że Cobi rośnie nam na konkurenta Lego. Może nie na wszystkich polach, ale powoli, systematycznie, polepszając jakość, wprowadzając nowe pomysły i lepsze wzory staje się autentycznym konkurentem.

Oczywiście Lego ma wielką przewagę.

Ale jak widać Cobi nie tyle odpowiada na produkty Lego, co promuje swoje pomysły, głównie militarne.
I dobrze. Lego w tej kwestii nie jest konsekwentne, niby dają broń, ale mało, niby nie lubią broni, ale ją dają- istna schizma.

Cobi postawiło sprawę jasno.
Od zabawy plastikowymi mini karabinkami nikt się seryjnym mordercą nie stanie.
A idea zbrojnej walki jest wszechobecna w kulturze, literaturze, filmach, czy grach. W szkołach na lekcji polskiego, czy historii uczy się pochwały dla dzielnych powstańców, którzy swoją odwagę udowodnili, broniąc swego kraju chwytając za broń. Nie ma co moim zdaniem wpadać w hipokryzję, że broń be, że wojna be, każde zabijanie be itd.

Przez tego typu zabawki militarne dziecko może się nauczyć nie tyle o zabijaniu co o ważnych rzeczach, jak honor, odpowiedzialność za swe czyny, słabość ludzka (każdy może łatwo zginąć, nikt nie jest nieśmiertelny jak w grach), obrona bezbronnych, współczucie. I także po prostu zwyczajnie bawić się w ochronę kosmicznej bazy przed kosmicznymi robakami ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W komentarzu możesz zadać mi pytanie, rozpocząć rozmowę z innymi czytelnikami, wnieść coś nowego do danego tekstu, zwrócić mi uwagę na jakiś błąd, czy zwyczajnie wyrazić swoją opinię.

Komentując zawsze zachowuj kulturę i traktuj innych tak jak sam byś chciał być traktowany. Po drugiej stronie siedzą prawdziwi ludzie.